- Dzwonię do ciebie nie po to, by w nieskończoność wracać do przeszłości. Nawet nie po to, żeby zarzucić cię trybem warunkowym. Po prostu chciałbym cię zobaczyć. To cały powód. To tak, jakby chciało się wrócić do dobrego miejsca z dzieciństwa. Do czegoś, co naprawdę miało znaczenie.
Na pewno znajdę na to niewłaściwą odpowiedź. Jak siebie znam załamie mi się głos.
Tak by było. Gdyby tylko ta rozmowa się odbyła.
Powinna.
29.2.12
14
Wyciągam pieniądze z bankomatu. Czy ta maszyna wykrywa też kłamstwa? I zmęczenie? I wspomnienia...? Zdradzoną przyjaźń? Miłość z krótkim terminem ważności? Wkładam kartę czipową, wystukuję krótki pin własnego lęku. Po chwili wyskakuje trzeźwe spojrzenie na życie.
13
Mam ochotę na kawę. I na papierosa... Mam też świadomość, że drobne przyjemności w dniu dzisiejszym będą ściśle reglamentowane.
28.2.12
12
Otwieram swoją skrzynkę. Czasami zastanawiam się, czy wrzucone tam słowa pisze ręka człowieka. W jednej chwili na barki spada mi worek ziemniaków. Dwie linijki grzecznościowego "spadaj".
Dźwięczy mi w uszach od pogardy.
Dźwięczy mi w uszach od pogardy.
11
Popatrzyłam na swoje zimowe buty. Może już czas byłby je zmienić. Patrzyłam na nie dość długo. Potem na okno. Na dachy za oknem i na park w oddali. Później przeniosłam wzrok na ubrania leżące na fotelu. Czy ja na pewno muszę dziś wychodzić?
27.2.12
10
Pukać - nie pukać, oto jest pytanie. Pukam. Sekretarka siedzi w pokoju sama. Po jej lewej stronie czarny regał. Za nią okno. Z prawej strony wyciszone drzwi. Prowadzą do prezesa K.
- Z kim chce się pani widzieć? - wodnisty głos, nieprzyjazne spojrzenie.
Nie zbudujemy mostu.
- Z Dalajlamą, ale zadowolę się prezesem K.
- Z kim chce się pani widzieć? - wodnisty głos, nieprzyjazne spojrzenie.
Nie zbudujemy mostu.
- Z Dalajlamą, ale zadowolę się prezesem K.
9
Dobra taktyka, właściwy czas, bla-bla-bla, od tego zależy powodzenie przedsięwzięcia. Coś zawiodło. Jeśli nie taktyka ani czas..., to nie wiem. Na ławie oskarżonych zostałam tylko ja.
8
Lubię na niego patrzeć. Zwłaszcza wtedy, gdy stara się powstrzymać ten swój nicponi uśmiech wymykający mu się z ust. Pan Elegancki Pierdoła z tytułem doradczym.
26.2.12
6
Chodzili na długie spacery. Wieczorami pili czerwone wino. Palili papierosy. Najczęściej zapalali jednego na spółkę. Czasami tańczyli przy starych francuskich piosenkach. Najczęściej nie robili nic. Byli.
Gdyby byli.
Gdyby byli.
5
Kolejna noc za mną. Znów nie mogłam spać. Wirusy dobrały się do twardego dysku mojego system nervous. Dawniej nie przywiązywałam do tego wagi. Czytałam, gdy nie mogłam zasnąć. Rozmyślałam. Planowałam. Teraz bolą mnie oczy. Zresztą, wszystko mnie boli. Nawet myśli. Moje marzenia zostały sprowadzone do parteru. Chcę tylko zasnąć na kilka godzin. Obudzić się nie bardziej zmęczona niż w chwili, gdy kładłam się do łóżka.
fot. Siren Lauvdal |
25.2.12
4
Jadłam niewiele. Nikogo nie podziwiałam. Wyjątkowo nie było kogo. Nudne, ponure twarze. Odpowiadałam na pytania, które mi zadawano. Rzucałam anegdotami, gdy ciężkie milczenie wnikało pod paznokcie. Siedziałam prosto, rozpaczliwie trzymałam się sztućców, wzruszałam ramionami na złośliwe przytyki. Rola znów świetnie odegrana. Tylko nikt nie bił braw.
3
Po kolejnej, źle przespanej nocy dowlokłam się pod prysznic. Długie poranne cucenie. Stan przydatności do użycia bardzo wskazany. Woda była gorąca. Tak jak lubię. Otworzyłam usta i zamknęłam oczy. Nie chciałam nic wiedzieć o dzisiejszym dniu. Nie dopuszczałam do głosu chwili, gdy wyjdę z mieszkania na wilgotne powietrze i ubłocone ulice. Jeszcze nie teraz. Nie czas mierzyć się ze spojrzeniami tych, z którymi muszę się dziś spotkać. Na to trzeba mieć siły. Luksus, którego aktualnie nie posiadam.
fot. Simon Upton dla Domino; via: www.brides.com |
24.2.12
2
Weszłam do swojej sypialni. Po podróży nigdy nie mogę nasycić się jej zapachem. Wyglądem ufnego snu dziecka. Łóżko, jak zawsze, było starannie zaścielone. Narzuta gładka, bez najmniejszej fałdki. Poduszki wyniosłe od czekania i brzuchate. Od wyspania. Trochę smutne. Usiadłam na brzegu, żeby niczego nie pognieść.
fot. www.dailyicon.net, dezeen.com |
1
Nie mogę sobie przypomnieć jego wyglądu ani prawdziwego imienia. Wszyscy wołali na niego Go z racji szybkiego chodu. Pamiętam, że było niezwykłe. Imię z operetkowych scen o zapachu wytartego aksamitu i wtartego weń dymu papierosowego sprzed lat. Nie daje mi to spokoju...
Subskrybuj:
Posty (Atom)