2.2.14

227

Bardzo lubię środek niedzieli. Zaczyna się trójkową sjestą, w domu pachnie smakowitym obiadem, wino w kieliszku tak wiele obiecuje... Wieczór jeszcze daleko, niepewny siebie poranek odszedł w zapomnienie. Jeszcze tak wiele można. Ze wszystkim zdążyć. Ubrać każdą myśl w słowa. Zamknąć w konkretnym obrazie to, co plącze się między słowami. Lubię chwytać, delikatnie, opuszkami palców, środek niedzieli. Tu z lekkością uświadamiam sobie, że jestem baśnią, która trwa, choć raz biegnie, raz uważnie stąpa i nigdy nie dochodzi do konkretnego końca. Bo końca, jak i początku nie ma. Nigdy nie było...


3 komentarze:

  1. I nie mam pojęcia, dlaczego myślę o Tobie od momentu, gdy udało mi się upolował i przećwiczyć wielokrotnie utwór (z wpisu http://bezdzietnamama.blox.pl/2014/02/959-W-drodze.html ). Może dlatego, że był dla mnie tak samo zaskakujący jak te, które pokazałaś Ty mi.

    Moc serdeczności, D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli myślisz, że Ci podpowiem... ;)
    Pokrzepiasz, nawet jeśli nie to jest/było Twoim zamiarem. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń