Męczący są na dłuższą metę niektórzy ludzie, którzy mają potrzebę pogłębiania każdej rozmowy, ale w sposób drażliwy, zmanierowany, nic nie wnoszący poza chęcią trzaśnięcia w stół lub odwróceniem się na pięcie. Wszechobecny, powierzchowny small-talk, choć nie ma treści, jest czymś przyjemnym i łatwym, co czasami pomaga codzienności dziać się w rytmie miłego szemrania dla dźwięku samego szemrania. Ale trafi się raz na jakiś czas ktoś, kto wierci dziurę w brzuchu i irytuje, jak natrętna mucha.
Na ukojenie, sobie najbardziej dziś polecam:
podoba mi się. i tyle, bez zagłębiania.
OdpowiedzUsuńI bez zagłębiania w powody - masz mój uśmiech. :)
Usuńjeśli to do mnie, to mucha już odlatuje ;)
OdpowiedzUsuńŻyczyłabym sobie, Marku więcej takich rozmówców, jak Ty.
UsuńP.S. Czy Ty się krygujesz, czy mi się tylko wydaje...?
Nie, nie kryguję się! [swoją drogą ładne słówko: "krygować się"]. Tylko przez chwilkę wydało mi się, że tak mnie postrzegasz po moich komentarzach i listach. Takie sekundowe zawachanie...
UsuńGdyby to było wahnięcie dwusekundowe już pisałabym do Ciebie list z uprzejma prośbą, byś się nie wygłupiał (i nie krygował) ;D
UsuńPowiedziałbym, że bardziej na przebudzenie niż na ukojenie... ale... de gustibus non est disputandum! :)
OdpowiedzUsuńTo zdaje się dwie strony tego samego medalu :)
UsuńAż zaczęłam się nad tym bardziej zastanawiać...
Nie lubię to! (czy jak to tam się mówi?!:))
OdpowiedzUsuńI teraz mam lekki zgryz, bo nie wiem, czy nie lubisz tego, co napisałam; czy tego samego, co ja - o czym napisałam; czy może chilloutowej muzyki...? ;>
Usuń