Lubię wprowadzać pod swój dach pewną damę. Ma na imię Marzenie, najczęściej. Czasami można ją określić Dążeniem. Whatever. W każdym razie jest to lokatorka tyleż płochliwa, co wielce intrygująca. Zazwyczaj muszę się na nowo w sobie zorganizować, muszę umożliwić jej warunki na wzrost ku górze i płożenie się po ścianach. Muszę się ścieśnić, traktować ją z wielką atencją, zrobić jej w sobie należne miejsce. Wystarczy odrzucić kilka nudnych przyzwyczajeń i spróbujemy się ze sobą poukładać i drobiazgowo poznawać. Ona moje zdolności lingwistyczne i wrodzone lenistwo, ja jej dziwactwa i kaprysy. W imię pewnej celnej idei: when nothing is sure, everything is possible.
czy Ty mnie szpiegujesz???????:-)
OdpowiedzUsuńOstatnio pisałam na FB ze muszę iść na hiszpański bo zwariuję:-) to moje marzenie od lat i przed 10 laty nawet brałam jakieś tam lekcje u Chilijczyka, ale teraz chciałabym już tak na serio ( tez mam samouczek:-))))) z tym, że syn idzie do 1 klasy i logistycznie to będzie trochę trudno ogarnąć, ale nie poddam się:-)
Sam lubię tę Panią:)Przez ostatnie pół roku oddawała się regularnie, co czytaj jako spełnianie.
OdpowiedzUsuńKilka jeszcze zostało ale wciąż się tasują, zatem nie wiem które zostaną zrealizowane.
Toto po angielsku trafne:)
Pani jest bardzo fajna, a jak uda nam się z nią raz na jakiś czas zatańczyć, to już zupełna bajka. :)
Usuń