Ostatecznym celem każdej rzeczy jest przyjemność a świadomość, ta błyskotliwa iskra zapalająca całe morze myśli, emocji i skojarzeń, tym samym pozwalając człowiekowi rozumieć istotę wszystkiego, jest największym narkotykiem.
Idea bardzo dyskusyjna...wszystko w ,,rękach'' tej jednej iskry..istnienie jest moim zdaniem bardziej złożone,wielość iskier i zmienna ich intensywność..bywają też rozbłyski niezauważalne..napisałbym zamiast,,jest największym narkotykiem''...,,jest największą spontanicznością''.
Iskra tylko zapala, a wewnętrzne oczy widzą całe morze obrazów połączonych ze sobą w zachwycający sposób. Te obrazy, skojarzenia, myśli, to pokłady urozmaiconego życia na różnych poziomach ściśle ze sobą powiązane. I gdy się to dostrzeże, zachłyśnie - doświadczenie to grozi natychmiastowym upojeniem.
Nie masz poczucia, że w zrozumieniu czegoś, poznawaniu i wciskaniu się w istotę rzeczy tkwi wielka (narkotyczne upojenie) siła? Coś, co można by porównać do chwilowo włączonych wycieraczek na stale zabrudzonej szybie, które raz na jakiś czas przelecą się ze spryskiwaczem i otworzą nam oczy...?
Tak, to trafnie ujęte! To nagłe olśnienie... Ta wyczyszczona szyba... Jest w tym coś obezwładniającego, coś, co wyciąga nas z "tu" i "teraz", a równocześnie coraz mocniej w tę tutejszość i teraźniejszość wkręca (nie wiem, czy to zrozumiałe, jak na razie nie przychodzą mi do głowy żadne inne słowa, którymi można to jaśniej wyrazić).
Bardzo dobrze powiedziane! Jeszcze bardziej być tu i teraz, będąc jednocześnie poza tym. Być dalej, głębiej, widzieć wyraźniej. Za każdym razem, gdy to przeżywam ( a jest to raptem ułamek czasu) dziękuję życiu, że jestem świadomą istotą. Z drugiej strony czuję, że dotykam czegoś tak niesłychanego, tak ogromnego, że gdybym miała stale otwarte oczy i możliwość 100%-owego wykorzystania mózgu, pewnie nie mogłabym żyć na ziemi, w ograniczeniu ciała, świata, wszystkiego, co za sprawą realnych, konkretnych form świadomość naturalnie ogranicza. To pojęcie i stałe przeżywanie nieskończoności, głębi i mnogości życia paradoksalnie zabiłaby mnie.
Zamyśliłam się nad tym, co napisałaś o intensywnej wrażliwości i chłonięciu świata... Nic dodać, nic ująć. Dziękuję za ten komentarz i pozdrawiam serdecznie :)
To ja Ci dziękuję. Za przystanięcie, za chwilę uwagi. Lubię, gdy myśli, choć biegną z dwóch różnych krańców świata spotykają się w pół drogi i twierdzą, że widzą TO SAMO. ;)
Zdumiewające stwierdzenie....
OdpowiedzUsuńZdumiewające, bo niewiarygodne, czy zdumiewające, bo odkrywcze? ;)
UsuńIdea bardzo dyskusyjna...wszystko w ,,rękach'' tej jednej iskry..istnienie jest moim zdaniem bardziej złożone,wielość iskier i zmienna ich intensywność..bywają też rozbłyski niezauważalne..napisałbym zamiast,,jest największym narkotykiem''...,,jest największą spontanicznością''.
UsuńIskra tylko zapala, a wewnętrzne oczy widzą całe morze obrazów połączonych ze sobą w zachwycający sposób. Te obrazy, skojarzenia, myśli, to pokłady urozmaiconego życia na różnych poziomach ściśle ze sobą powiązane. I gdy się to dostrzeże, zachłyśnie - doświadczenie to grozi natychmiastowym upojeniem.
UsuńA po przyjemności śmierć.
OdpowiedzUsuńZ przedawkowania narkotyku.
(Tak mi się złowieszczo nasunęło).
Ciekawa miniatura.
Nie masz poczucia, że w zrozumieniu czegoś, poznawaniu i wciskaniu się w istotę rzeczy tkwi wielka (narkotyczne upojenie) siła? Coś, co można by porównać do chwilowo włączonych wycieraczek na stale zabrudzonej szybie, które raz na jakiś czas przelecą się ze spryskiwaczem i otworzą nam oczy...?
UsuńTak, to trafnie ujęte! To nagłe olśnienie... Ta wyczyszczona szyba... Jest w tym coś obezwładniającego, coś, co wyciąga nas z "tu" i "teraz", a równocześnie coraz mocniej w tę tutejszość i teraźniejszość wkręca (nie wiem, czy to zrozumiałe, jak na razie nie przychodzą mi do głowy żadne inne słowa, którymi można to jaśniej wyrazić).
UsuńBardzo dobrze powiedziane! Jeszcze bardziej być tu i teraz, będąc jednocześnie poza tym. Być dalej, głębiej, widzieć wyraźniej. Za każdym razem, gdy to przeżywam ( a jest to raptem ułamek czasu) dziękuję życiu, że jestem świadomą istotą. Z drugiej strony czuję, że dotykam czegoś tak niesłychanego, tak ogromnego, że gdybym miała stale otwarte oczy i możliwość 100%-owego wykorzystania mózgu, pewnie nie mogłabym żyć na ziemi, w ograniczeniu ciała, świata, wszystkiego, co za sprawą realnych, konkretnych form świadomość naturalnie ogranicza. To pojęcie i stałe przeżywanie nieskończoności, głębi i mnogości życia paradoksalnie zabiłaby mnie.
UsuńZamyśliłam się nad tym, co napisałaś o intensywnej wrażliwości i chłonięciu świata... Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten komentarz i pozdrawiam serdecznie :)
To ja Ci dziękuję. Za przystanięcie, za chwilę uwagi. Lubię, gdy myśli, choć biegną z dwóch różnych krańców świata spotykają się w pół drogi i twierdzą, że widzą TO SAMO. ;)
UsuńJa też lubię ;)
Usuń