Może poezja, pióropusz nadziei i zwiewnej ułudy, to fałszywe terytorium? Coś jak bezdenna otchłań, w której duch w sposób nieskrępowany może sobie polatać bez myślenia o tym, co pod stopami. Może prawdziwą przepaścią i głęboką rozpadliną jest labirynt codzienności, z którego nie ma wyjścia.
Człowiek. Wyspa samotności z oparciem w powietrzu.
Piękna sentencja na koniec wpisu. A jeśli uciekać, to tylko w poezję.
OdpowiedzUsuńWspaniała muzyka...
OdpowiedzUsuńA może człowiek to przełamanie niechęci i zaufanie drugiemu?;)
Istnienie otulone niebytem
OdpowiedzUsuńa nasz świat i tak jest najpiękniejszy...
OdpowiedzUsuńDobrego lipca i do kiedyś Pani Ambre:):)
OdpowiedzUsuńGdyby tak każdy umiał pusczać słowa na wiatr lub ze słów zaplatać wianki... :)
OdpowiedzUsuńJak by to było?
Dobrze czytać Wasze myśli pod moimi... :)
OdpowiedzUsuń