Ciężar tego, co dzieje się w moim życiu, a co jest nieuchronne przytłaczałby mnie, gdyby nie to, że czuję głęboko w sobie, gdzieś na poziomie szpiku kostnego, iż jest to konieczne i zupełnie naturalne dla tego fragmentu mojego życia. Czuję się tak, jakby siła grawitacji ziemskiej nagle wzrosła, zintensyfikowała się, a ja robię dla niej w sobie mnóstwo miejsca, by to nowe, rozpychające się bezboleśnie mogło naprawdę zaistnieć.
Nothing more to add.
Dodam od siebie tylko kropkę.
OdpowiedzUsuńBądź moją kropką niekoniecznie nad "i". :)
Usuńtak właśnie rodzą się zmiany. jesteś w stanie błogosławionym - współczuje i życzę bezbolesnego porodu ;)
OdpowiedzUsuńWspółczujesz mi? Stanu błogosławionego (nie mylić z ciążą) współczujesz mi? To przecież najpiękniejszy stan - cierpliwe oczekiwanie na to, co się wydarzy bo musi się wydarzyć... ;)
Usuńwiem, że błądzę ale nic na to nie poradzę - nie cierpię zmian
UsuńWiększość mężczyzn tego nie znosi. Ciekawe dlaczego...?
Usuńwspaniale :) uwielbiam zmiany !
OdpowiedzUsuńZmiany, tak, są cudowne, pod warunkiem, że je w pełni akceptujemy.
UsuńWtedy wszelkie wspaniałości mamy na wyciągnięcie ręki. Tylko zrywać! ;))
to jest cudowne, jak bardzo człowiek może się zmienić w ciągu życia i jak jego życie może się zmienić, nawet w zależności od najmniejszego zawirowania losu;)
OdpowiedzUsuńAle przyznasz (przyznasz?), że są ludzie, którzy nie zmieniają się wcale albo prawie wcale. Tak jakby już za życia przestali żyć zamykając się w betonowym pudle swoich uprzedzeń, zasad nie do ruszenia i cech nie do podważenia - bo tak mnie boże stworzyłeś.
UsuńA życie to synonim ciągłych zmian, wiecznego ruchu, dziania się. Dlatego jest tak zachwycające. :)