14.6.12

106

Śniło mi się dziś, że jestem ptakiem. Że latałam tam, gdzie poniosło mnie serce, siódmy zmysł i ułańska fantazja. Nie miałam rezerwowego planu, ba, nie miałam żadnego planu, żyłam chwilą. Wszystko miało smak czystego, rześkiego powietrza. Każdy ruch od-do, każdy wzlot ku niebu był naznaczony ryzykiem upadku, skaleczenia, złamania skrzydła, ale też nasączony wielką nadzieją na życie w ogóle i przeżycie czegoś cudownego, zachwycającego. Sam fakt, że mojemu ptaszemu życiu brakowało spadochronu, miękkich poduszek do lądowania, pewności wspięcia się z powrotem po rusztowaniu przygotowanym wcześniej tak na wszelki wypadek powodowało, że przeżywana intensywność spalała mnie do cna. Miałam wrażenie, że nie zostaje ze mnie nawet popiół. Żadnego dymu, żadnych śladów po istnieniu.
Możliwe jest tak żyć? Będąc człowiekiem uwarunkowanym, przytwierdzonym ściśle do ziemi, do skomplikowanych, duszących systemów panujących w świecie?
I od razu sobie dopowiadam, że być może. Że tak. Ale należałoby się odciąć od ludzi, przynajmniej zasadniczej części ludzkości, która - czy tego chcemy czy nie - przylega do nas i "każe" nam bez końca drobić w jednym miejscu.

8 komentarzy:

  1. Według zen najlepiej widzi się świat, gdy człowiekowi nie przeszkadzają jego uprzedzenia. Każde porównanie, każda racjonalna myśl jest budowaniem przybliżonego modelu świata, który powoli zaczyna przesłaniać rzeczywistość. Ludzie patrzą na otoczenie przez pryzmat swoich uwarunkowań. Powstaje na skutek tego dysonans, z którego wywodzi się cierpienie.

    Mam wrażenie, że to nie oni nam każą drobić w miejscu, nikt przecież za nas nie porusza nogami. Tak tak, wiem o czym mówisz. Bardzo łatwo jest się zagubić wśród tłumu ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwarunkowaniem jest choćby sposób zarabiania na chleb. Jakkolwiek dystansować się i czynić właściwą dla rzeczy, ludzi i spraw perspektywę, to niestety zawsze znajdzie się powód, by nas przydusić, spętać i ograniczyć. To jest to drobienie i kręcenie się w kółko, gdy wchodzimy w system. Bo co z tego, że reprezentowany przez ludzi, skoro to nic nie znaczy, gdy ludźmi rządzą programy, ideologie i inne matactwa.

      Usuń
  2. Moje sny o lataniu poprzedza ostrzeżnienie organizmu w postaci silnych, wcale nie przyjemnych wstrząsów.
    Ale potem jest już bardziej niż przyjemnie....:"):):):)
    Powiadają że wcale nam się nie śni że latamy, tylko dokładnie tak jest, choć ciało bezpiecznie przebywa w łóżku:):):)
    Tak mówił mi kiedyś ktoś ważny. Pełen mistycyzmu.Tak mówi mi Ktoś teraz..:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie latamy, faktycznie, bo w łóżku wciąż leży ciało - zawsze znajdzie się ktoś, kto to poświadczy. Tylko dlaczego po obudzeniu bolą mnie ramiona? ;))

      Usuń
  3. tak, racja. Świat bardzo często przez wprowadzane regularnie zasady i reguły podcina nam skrzydła. Ale czy nie zawsze znajduje się jakiś tajemny sposób na obejście reguł? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. zawsze kiedy śni mi się, że lecę to kończy się to upadkiem. I spadam i spadam i nie mogę się obudzić... a kiedy wreszcie mi się uda cieszę się, że jednak żyję tu, że nie mam piór i skrzydeł i że niektóre "ograniczenia" dookoła nas są mi potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spadanie nie jest przyjemne, ale latanie, samo latanie - jest zjawiskowe. Zastanawiam się, czy czasem nie włącza mi się (albo odblokowuje) podczas snu pamięć z okresu, gdy byłam ptakiem. ;D

      Usuń