7.5.12
83
To w pewnym sensie kojące samopoczucie, gdy uświadamiam sobie, że najbezpieczniej czuję się z tymi mężczyznami, od których niczego już nie chcę; jakbm doszła do końca drogi, za którą nie ma już nic, choć krzepi mnie doświadczenie minionej podróży, jakkolwiek nie byłaby ciężka. Mogę zrobić wszystko i powiedzieć wszystko i nic się nie stanie, i będę czuć się wolna, również od wszelkich uczuć. I tak pogodnie rozczarowana prawie wszystkim, co wiązało mnie z mężczyzną, od którego niczego już nie chcę, mogę wkroczyć z powrotem w świat miłości. I literatury. Bo te dwie ze wszystkich rzeczy na świecie rozczarowują najmniej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Skąd ja to znam? Bezpieczna, odważna w słowach, bo już nic mi nie grozi;)
OdpowiedzUsuńZnaczy, nie jestem sama ;)
UsuńI ja tak mam, toczka w toczkę. Zdaje mi się, że dobrze się z tym czuję. A przynajmniej nieźle.
UsuńKońcem drogi stają się kolejne drzwi..
OdpowiedzUsuńNie zawsze są otwarte..
Bywają zamki nie do otwarcia..
Wtedy warto zapukać..
Lub wsunąć dyskretnie karteczkę..
Mając ich trochę na zapas...;-)
A co zrobić, gdy na pukanie nikt nie odpowiada? Na karteczki nie spojrzy żadnym okiem, zwłaszcza łaskawym? Są takie drogi, które kończą się nagle i okazuje się, trzeba nauczyć się latać, choć skrzydeł brak - by dotrzeć do kolejnego lądu...
Usuńzgodzę się w 100 procentach ze wszystkim oprócz tego, że miłość nie rozczarowuje. Mnie rozczarowała ... o 3 razy za dużo ;) Ale to nie znaczy, że niczego nie nauczyła - więc są i jakieś malutkie plusy :)
OdpowiedzUsuńMiłość nie może rozczarowywać niejako z założenia. Ona nie pochodzi z tego świata. Pamiętamy jej doskonałość, skoro wciąż budzi w ludziach nadzieję i wiarę w to, że istnieje, że jest, że jest świętym Graalem życia. Ale ludzie, tak, to prawda, rozczarowują, nie jeden, nie trzy razy, a nieskończenie. Bo są ludźmi.
UsuńPytanie: jak nadal ufać miłości? Po co wciąż jej szukamy, mimo wszystko?
To cała sztuka życia. Tak myślę.