1.3.12

16

Wpadł spóźniony. Zdyszany, rozchełstany, całkiem niezdarny. Jak nie on.
- Co, imprezowałeś wczoraj ostro? - usłyszał za plecami głos szefa.
Gazeta, którą trzymał pod pachą spadła na podłogę i rozłożyła się jak skrzydła samolotu. Zawiesił się miedzy zaprzeczeniem a potwierdzeniem. O trzy sekundy za długo z otwartą buzią. Scena trwała chwilkę, a oczarowała mnie. Patrzyłam na to rozbawiona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz