Czasami staje się oko w oko z czymś, co budzi niepojętą czułość. Nagle. Bez zapowiedzi. Bez uprzedzenia. Uruchamia się w człowieku coś tak potężnego i kruchego jednocześnie, że nie sposób wymyślić niczego, co nadawałoby się do powiedzenia.
A coś jednak wypadałoby powiedzieć.
Też tak mam. Nagle, ni stąd ni zowąd, coś łapie mnie za gardło. Próbuję wtedy nazwać to szeptem, czasem się udaje...
OdpowiedzUsuńSzeptem nazywane, najładniejsze, ale takie... nietrwałe...
UsuńZapomniałam dodać: jaki ładny nowy nagłówek:))
OdpowiedzUsuńAle czy naprawdę trzeba coś mówić?
OdpowiedzUsuńCzasami, niestety, tak...
UsuńWtedy ściska za gardło..., myślę,że pod wpływem takich uczuć mówimy najmniej....mnie wtedy najczęściej łzy cisną się do oczu...i wypowiadam jedno, dwa słowa...
OdpowiedzUsuń