Z dniem dzisiejszym stwierdzam, że przestaję się zajmować poszukiwaniem sensu jako takiego, a życia w ogóle. Podobnie jest z nadawaniem czemukolwiek znaczeń, nazw i stawianiem punktów granicznych. Z perspektywy Kosmosu człowiek i jego problemy są naprawdę śmieszne. Dlatego siedzę na kanapie z bijącym sercem i czekam na operację "Stratos". Chyba nie chciałabym być na miejscu Felixa. Mimo wszystko.
A uszy jakie mam przejęte.
Możliwości dziania się "wszystkiego" sięga w takich chwilach apogeum.
Bardzo słusznie zrzucasz z siebie ten balast.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam...stwierdzam...potwierdzam ;-)
Zrzucanie balastów to od jakiegoś czasu moja specjalność :)
UsuńBo czyż można znaleźć sens w jego poszukiwaniu, a jeżeli w ogóle go nie ma jako czegoś spójnego i jednolitego. Może jest wiele "sensów". Wtedy szukaj wiatru w polu albo jak kielicha świętego grala. Perspektywa kosmosu pokazuje dobrze nasze malutkie poletko.
OdpowiedzUsuńChcemy sensu, który dawałby nam spójny obraz świata lub życia. Ale, o ile w świecie może coś ma swój relatywny sens, o tyle w życiu - nie bardzo.
UsuńBardzo słusznie rzecze SEHAIKUAN :)
OdpowiedzUsuńmandragor ma sto procent racji :)))
a ja od siebie to Cię uściskam i prześlę buziaka :) :*
I to ma sens! ;D
UsuńJa też nie chciałabym być dzisiaj na jego miejscu, zwłaszcza, że się nie udało zacząć://
OdpowiedzUsuńJest w takim niespełnionym oczekiwaniu coś okrutnego. Pękły balonik na skalę Kosmosu... ;/
UsuńNie musisz niczego szukać Ambre bo najważniejszym sensem Twojego życia jesteś Ty sama:)
OdpowiedzUsuńPrzyjmuję Twoją rację. Coś w niej jest. Coś prawdziwego. ;)
Usuń