5.8.12

131

Życie. Absurdalna tragikomedia oparta na dziwnych, samospełniających się mechanizmach i niepisanych umowach, gdzie wszyscy święcie wierzą w doniosłość roli społecznej, jaką odgrywają i z mniejszym lub większym talentem ukrywają fakt niedorastania do niej. A gdy dołożyć do tego spostrzeżenie, że każdy udaje kogoś, kim nie jest mamy cały przekrój zakłamanego świata. Przed kim ta gra? To jakiś rodzaj uzależnienia, przewrotnego karnawału, którego uczestnicy wkładając weneckie maski zasłaniają się tylko połowicznie? Jakby chcieli a jednocześnie bali się zostać zdemaskowani.
Tęsknię za prawdziwym człowiekiem.
Który jest, kim jest i niczego nie udaje.

9 komentarzy:

  1. może dlatego, że sami nie wiemy, kim jesteśmy ?

    Prawdziwy to jaki? Bo ja nie wiem, czy jestem prawdziwa. Chyba nie jestem. chowam się, uciekam, kluczę i gubię wątki. Kłamię, smieję się, żyję. Jestem dokładnie taka, jaką chcą mnie widzieć inni. Każdy na swój sposób.

    a mam wrażenie, że jednak nikt nie zna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja to sie tylko moge podpisać pod tym komentarzem

      Usuń
    2. A jak wiemy i celowo jesteśmy nieprawdziwi, bo ważniejsze są dla nas jakieś wyimaginowane cele niż zgoda z własną naturą, reakcjami, potrzebami itp?
      Bo nawet ten, kto kłamie jest prawdziwy, gdy przyznaje się sam przed sobą do tego, że kłamie. Bo akurat kłamać musi. Bo od tego zależy czyjeś życie albo zdrowie albo jeszcze coś innego.
      Cała reszta: chowanie się, kluczenie, ucieczki to zupełnie ludzkie i do człowieka jak najbardziej podobne. O ile wie się dobrze, gdzie leży granica, po przekroczeniu której przestajemy być sobą i jest nam z tym bardzo źle. Ale mamy w sobie zaszczepione od dziecka asekuranctwo, by na wszelki wypadek nie przyznawać się do tego, żeby nie wyjść na skrajnego naiwniaka, więc brnie się w tę nieprawdę siebie samego - dalej i głębiej.
      Myślę, że każdy z nas wie dokładnie, kiedy jest nieprawdziwy. To nie ma związku z tym, że do jednej osoby się uśmiechamy a do drugiej już nie, w jednej i tej samej chwili.

      Usuń
    3. hmmm..
      bo jeśli chodzi Ci o szczerość wobec siebie i zachowanie wierności sobie, życie w zgodzie z tym, w co się wierzy, to owszem, niewiele znam takich osób.
      I sama, wiem to dokładnie, należę do tych zakłamanych i nieprawdziwych. Bo gdybym miała robić co czuję i gdybym miała być sobą, musiałabym poświęcić innych. Zranić ich. Musiałabym przekreślić ostatnie ileś tam lat zycia.
      Ale uznałam, że nie ma co roztkliwiac się nad sobą, trzeba ratować inne światy.

      Nie wiem. Może inni też tak mają ?

      Usuń
    4. Podajesz ekstremalny przykład, gdzie wartość jednego nijak ma się do drugiego, bo nie leżą na tej samej płaszczyźnie. Powiem więcej: cokolwiek nie wybrać, będzie źle.
      Najbardziej chodzi mi o zwyczajne życie, codzienne, typu:
      - Idziesz ze mną na piwo? (nie lubię go, ale pójdę, bo coś mogę dla siebie ugrać, zdobyć, wyjść na prowadzenie)
      - Idę. Ja stawiam!
      I tak to się toczy, aż przestajemy rozróżniać siebie w tym całym bałaganie.

      P.S. Wiesz, że odpowiedziałaś środkiem swojego serca?

      Usuń
    5. A nie. Tak się nigdy nie rozdrabniałam ;) Nie leży to w mojej naturze :)

      P.S. A wiesz, że ja niestety, wszędzie serce pakuję ;). kiepska karma :)

      Usuń
    6. To wiele wyjaśnia.
      Ekstremistka. :)

      Usuń
  2. A mnie się przypomniał cytat z Kępińskiego: "W miarę psychicznego dojrzewania wzrasta tolerancja na obłudę życia społecznego". Zastanawiam się, ile w nim racji...

    Podoba mi się klimat tego bloga, dodałam do linków i będę czasem wpadać, by poczęstować się paroma słowami. Pozdrawiam wieczornie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kępiński był moim guru, kiedyś -tam, kiedy o autorytety w świecie było łatwiej.
      Ma rację. W miarę dorastania człowiek tępi swoją wrażliwość na kłamstwa, fałsze i okrucieństwo świata. Zachowywanie przez całe życie niewinności dziecka, jaką mamy w sobie jest niezwykle trudne.
      Serdecznie zapraszam, nie tylko od święta :)

      Usuń