Trzeba miłość przechorować, jak grypę. Zdobyć pewną odporność z zachowaniem wiedzy, że wirus potrafi się zmutować. Ale żeby już nigdy tak, nie aż tak. Bardziej byle jak, nawet zupełnie inaczej. Wzruszając ramionami. Z prądem rzeki, przyklejonym błotem i mokrymi rękawami. Bez łez. W absolutnej samotności. Z uśmiechem pomimo wszystko.
Tylko czy to wówczas będzie miłość?
Nie, to będzie jedynie zwykłe chlanie bez zapitki:):):):)
OdpowiedzUsuńPobożne życzenia. To nam zdaje się, że naraz mutujemy, zmieniamy się, uodparniamy, a w gruncie rzeczy pozostajemy takie same.
OdpowiedzUsuńRacja po Twojej stronie! ;)
Usuńnie
OdpowiedzUsuńNo nie...
Usuń