17.3.12

46

Kobieta nr 1: wciąż seksowna, luzacka, samotna, anarchicznie wolna, ale smutna z powodu braku szczęścia, popadająca w niebezpieczną obojętność. Że niby ja?
Kobieta nr 2: zamurowana w swym drobnomieszczańskim małżeństwie niczym mumia, heroicznie nieszczęśliwa, wciąż jeszcze gotowa rzucić się w otchłań miłosnego szaleństwa, gdyby tylko się ono zdarzyło. Zdecydowanie nie ja: brak szans na jedno i drugie.
Kobieta nr 3: odnosząca sukcesy, mająca autorytet, praktykę prywatną, środki na wystawny pogrzeb i nieskończone możliwości na rozpieszczanie rasowego kota. Wydaje się nie potrzebować nikogo, zwłaszcza mężczyzn do osiągnięcia szczęścia. Kuszące.

8 komentarzy:

  1. A nie warto zrobić mixa z przewagą "kuszącego"?:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieta nr 4: Emily Dickinson.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko co widzimy my, a co widzą inni? Zdefiniuj siebie i bądź obiektywna - oto kuszenie diabelskie - oto niemożliwość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zdefiniuj siebie"... To najprzykrzejsze i najbardziej niewdzięczne zadanie jakiego mogłabym się podjąć. Niewykonalne wręcz. Bo gdy ja widzę w sobie tylko A, tylnymi drzwiami wyłazi Z, a postronna osoba w tym samym czasie widzi C i mnie o tym informuje, jak o prawdzie objawionej.
      Trzeba się pogodzić z faktem, że nasza tożsamość, osobowość, indywidualność, choć przywdziewa konkretne szatki, ciągle się zmienia, choć niekoniecznie ewoluuje. I choć dziś widzę siebie taką, jaką się widzę, najprawdopodobniej jutro zobaczę się w zupełnie innym świetle. Pytanie: kto kłamie: ja, czy barwa światła dominująca w kolejnym dniu?

      Usuń
    2. pewien młodzieniec napisał tak:

      ja to ktoś inny
      wszyscy inni są we mnie

      Arthur Rimbaud

      Usuń
    3. A co, kiedy już nie chce się patrzeć, kiedy możemy jedynie znosić bycie sobą? I to z trudem? Ech, fatalizm mnie dopadł.

      Usuń