3.5.13

216

W obliczu nieodwołalnie nadchodzącej rzeczywistości, gdy poczuję się skrajnie opuszczona przez Tego Jedynego, postanowiłam przestać myśleć i, co więcej - nic już (nigdy) nie czuć. Rozsądek mi podpowiada, że nic z tego nie wyjdzie, ale kto by w takich chwilach słuchał głosu rozsądku.


P.S. Przyplątało się do mnie i trzyma za nogawki: