31.7.12

125

Dzień żywcem wyrwany z podręcznika do matematyki. Jeden temat, ten o sinusoidzie zagęszczonej poznawałam dziś w praktyce. Pora na fizykę kwantową. Jestem bliska stwierdzenia, że grawitacja nie przyciąga, to zakrzywiona przestrzeń popycha. Do działań, do słów, pomysłów, o których nie miałam pojęcia, że będą przeze mnie użyte. Podobno wyobraźnia jest na wagę złota, a już na pewno cenniejsza niż wiedza. No, ale bez wiedzy nie sposób zagęścić wyobraźni, bo nie ma odpowiedniej pożywki. A po co mi taka wyobraźnia, która nijak do życia nie przystaje? A że już pachnie winem, lakierem do paznokci, gorącą czekoladą, i prześcigamy się w planach na lepsze jutro - wielokierunkowo, wielowymiarowo i rozrzutnie, czuję się niczym piana kwantowa wypuszczona na wolność. Ale łapię, już łapię pojedyncze wątki! Żeby choć tak jeden plan był staranny, dopracowany, koronkowy, a potem pięknie realizowany. Niech tylko życie nie wdziera się tak często ze swoimi ubłoconymi buciorami. Czy życie mnie słyszy?

30.7.12

124

Najpierw jest stos kartek spiętych w jedną całość, wypełnionych drobnym drukiem. Jest fotel, kanapa, koc na trawie w cieniu drzew. Na nich ja, ja i JEDNA JEDYNA książka w moich rękach. W niej kartki muśnięte spojrzeniem, oddechem, czułym powiewem wiatru. I hałasy zbierane z otoczenia, mimowolnie, dzielone z książką na pół, na bliskie tutaj i dalekie tam. Może być kot wdrapujący się na kolana, w zasięgu ręki stać może kawa, na pewno zimna woda w wysokiej szklance. I przychodzi moment, gdy kot, hałasy, kawa w filiżance, fotel, kolory i kształty najbliższego otoczenia rozpływają się i bledną do całkowitego zaniknięcia. Przechodzę przez drzwi, na drugą stronę lustra. Wchodzę do środka powieści. Nagle. A przecież w międzyczasie zdążyłam już przeczytać kilka rozdziałów. W jednej sekundzie znajduję się w innym świecie. Cicho siadam w kącie, na numerach stron zawieszam istnienie, by niczego nie spłoszyć, nie przerywać dialogów, wsłuchać się w bicie serca żywej postaci, nie wytrącić jej z ustalonej roli. Chłonę. W jednej chwili staję się wszystkim co tam, bez pamięci o tutaj: konkretnym człowiekiem, z którym najłatwiej mi się utożsamić, bo jest taki "mój" - jego emocją, kłębowiskiem myśli, logiką zachowań i jej brakiem. Jestem nastrojem, wstrzymanym oddechem; klimatem, który zbieram z ulic, przedmieść i domów pełnymi garściami. Jestem wszystkim, do czego pozwolono mi wejść bez pukania. Bez pytania o zgodę. Zazwyczaj za cenę trzydziestu kilku złotych. Często za nic. Kocham książki, które potrafią mnie przenieść w nieznaną mi rzeczywistość jednym zgrabnym ruchem, nie dzieląc świata na mój i ten osobny, czytany, na marginesie obecnej chwili poznawany. Tęsknię za umiejętnością takiego czytania. Mam wrażenie, że skończyła się we mnie bezpowrotnie. A może to jednak wina książek. Tak, wolę myśleć, że to wina książek.

28.7.12

123

Wyjdź już z łóżka. Zobacz słońce świeci. Wypij kawę, jedną, drugą, wyjdź na balkon, wystaw twarz do słońca. Wyprasuj błękitną sukienkę w kwiaty. Idź na spacer, albo nie, na spacer w południe za gorąco. Przeczekaj w domu największy upał. Zrób chłodnik, wsadź do lodówki dużo wody i białe wino na wieczór. Potem idź popływać. Ukryj się w cieniu, na skórę uważaj, brąz jest ładny, ale podstępny. Patrz na jaskrawe kwiaty w nieswoich ogródkach, posłuchaj bzyczenia owadów, do kapelusza zbierz letnie nasycenie. Tylko chwilę trwa lato. Już za kilka tygodni będziesz za nim tęsknić. Więc nie narzekaj na upał, ciesz się nim. Z arbuzów stłoczonych w wielkiej skrzyni, słodkich melonów, soczystych papierówek, słodkiej kukurydzy już-już zaglądającej ci do garnka. Podziękuj słońcu za szeroki uśmiech, przystojnemu brunetowi w okularach, że oko cieszy, gdy pod nosem się uśmiecha, że niby nie do ciebie. Wyprostuj się, oddychaj, w oczach rozpal płomień - nie parzy. A teraz... teraz odpisz na list. Od kilku dni z utęsknieniem czeka.
Ty też?

26.7.12

122

- Opowiedz coś o sobie.
- Kobieta, lat wystarczająco dużo, by wsadzić ją do więzienia, zabrać na spacer po północy, zaprosić na kolacją ze śniadaniem; wciąż nie dość dużo, by oczy zamydlić; a oczy... oczy nie wiadomo jakie, raz błękitne, raz szare, a raz zielone - jakby nie mogły się zdecydować do jakiej pory roku należą; włosy - posiadam, o ile uczeszę i upnę - nie wyglądają wtedy na porzucone i bezdomne; wzrost przeciętny: nie za wysoki, nie za niski; biodra chłopięce, lekko rozszerzone; talia chłopięca, lekko zwężona; wzrok już dawno nie ten, od dawna okulary do forsowania pikseli i literek; wykształcenie - różnorodne, najdociekliwsze - te samorodne; status związków – skomplikowane, te najlepsze i najciekawsze - in spe; zainteresowania - nieadekwatne do standardu płci i wieku.

25.7.12

121

Wszystko nie tak. Czyli jak? Do tyłu. Bo pełnia, bo nów, bo PMS, bo u sąsiada impreza do rana, a ja nie zmrużyłam oka. A od rana na pełnych obrotach. Nawet nie pamiętam, czy oddychałam. Znów chcę być mała, niech mnie ktoś po głowie pogłaszcze. Dziś nie chcę być dorosła, a już na pewno nie poważna i dorosła.
I jakby na potwierdzenie swojej niechęci do dorosłości - zapaliłabym sobie, teraz, gdy ograniczam palenie. Tylko jednego, długiego, cienkiego, niemiętowego. Poczęstuj mnie, bo swoje zostawiłam w szufladzie biurka, w pracy. Zapalmy razem, tu i teraz - niech stanie się zen - przy tym stoliku, siedząc na tej kanapie, i nie na balkonie, nie przy oknie. Ja zatruję ciebie, ty mnie, będzie po równo, choć tylko przez krótka chwilę. I jeszcze czekolady bym zjadła. Tej gorzkiej z dodatkiem wódki. Leży w szufladzie, tej obok zmywarki. Na czarną godzinę. Dziś przyszła, ta czarna, nieproszona. Siedzi na zakręcie, gdzieś między szyszynką a podwzgórzem.

24.7.12

120

No nie mogę się powstrzymać przed detoksykacyjną złośliwością.
Mój szef to dokładnie ten sam kawał bufona, co zawsze, co niezmiennie i jak sądzę - do grobowej deski. Żadnych zmian w charakterze, nie tylko zasadniczych. Współpracownicy są mu potrzebni tylko do jednego. Do mierzenia się z jego nowymi poglądami na świat i pomysłami na absurdalne, niewykonalne wyniki pracy. Najgorsze jest to, że jego poglądy i pozbawione szczypty sensu innowacje ewoluują szybciej niż ćmy w halach przemysłowych. Ale jest i najpiękniejsze. To widzieć, jak czasami sili się na komplement obliczony na najtańszy efekt wobec osoby, od której bywa zależny - matka rodząca w bólach to przy nim kobieta pełna wdzięku.

22.7.12

119

Oglądam filmy do późnej nocy, jeden za drugim, aż wymieszane wątki i tytuły zrobią mi w głowie bigos. To jednego dnia. Czytam książki jedną obok drugiej, bez chronologii, bez planu, bez znaczenia - to następnego dnia. Nietrudno wysnuć z tego wniosek, że chodzę późno spać. Wstaję wcześnie. Od rana pachnie w domu kawą i czekoladą, na zmianę. I dymem z papierosa. Potem gubię samą siebie w natłoku zdarzeń i obowiązków. Rzadko odnajduję. Chyba nie chcę.

Tyle u mnie, a co u Ciebie...?

21.7.12

118

Stoimy przy oknie. Dotykamy swoich ramion. Przyglądamy się drzewom za oknem, szarpanym i wyginanym przez wiatr i chyba myślimy o tym samym... Odkrywam po raz kolejny, że życie jest znacznie radośniejsze, gdy jest się szczęśliwym, nawet jeśli wszystko po drodze przeczy, że jest i będzie dobrze.

18.7.12

117

Gdybyśmy mogli żyć pojedynczymi chwilami, jak bardzo starzy ludzie albo bardzo małe dzieci, nie odczuwając nużącej ciągłości kojarzonej głównie z nudą powtarzalności. Wyobrazić sobie taki stan świadomości, gdy wciąż jest pierwszy raz dla wszystkiego, co dobrze znane; gdy jedna chwila nie ma żadnego odniesienia do drugiej.
Takie tam bajanie na marginesie zachodzącego dnia, ale jakże świeże spojrzenie na powtarzalną codzienność.

17.7.12

116

Niezapowiadane szczęście ociera się o powagę. Po czasie pełnym wrażeń i emocji przybijamy do brzegu - brzegu, który gasi uśmiech. Po eksplozji barw, po nieprzerwanie trwających zmiennych następuje powaga. Nasza miłość to rzecz poważna. Śmiertelnie boję się poważnych rzeczy.

14.7.12

115

Usiłuję dopasować poszczególne elementy, wątki łączące przeszłość i niewiadome jutro, zdrowy rozsądek i wyobraźnię, prostą ufność w jutro i statystyki, a raczej połączyć je ze sobą, by uporać się z ich wątłą logiką. Mam pewne wątpliwości, czy mi się uda.

13.7.12

114

Ból, nieustający, zaczajony w półspojrzeniach, półsłowach miesza się z urzekającą słodyczą, jaką obiecuje jutro. Wdzięczna jestem za niezobowiązujące rozmowy, za którymi mogę się ukryć. Pomagają nie paść niewłaściwym słowom.

10.7.12

113

To czego jest aż nadto, za bardzo, za kolorowo, to co zbyt wielkie i nienaturalnie przejrzyste - jest nie do przeżycia. Człowiek to przecież mała istota, która potrafi kochać tylko rzeczy małe. Małe stworzenia i małe kawałki rzeczywistości, skrojone na jego skromną miarę: swój dom, swoją ulicę, sklep za rogiem, swojego kota i koguta za oknem.
Niektóre namalowane obrazy są piękne właśnie dlatego, że nie spełniają się tak, jak by nam się wydawało, że powinny, jak by nam się wydawało, że tak właśnie chcemy. To jedyny sposób, w jaki spełnić się mogą - zostawić je namalowane na płótnie.

8.7.12

112

Jakoś to będzie. Jak zawsze, jak zwykle, jak ze wszystkim.
Zmęczona jestem, choć po urlopie.
Zmęczona tak, że zamiast słońca wypatrują samych burzowych chmur.