31.3.12

63

umarłam
chcę być czytana
przez ciebie


nie profesorów
nie uczonych
ani obcych


ale ciebie


Kochanie


Takie epitafium chcę mieć na swoim nagrobku, ewentualnie na tabliczce urny z moimi prochami. Jeszcze się zastanowię. Mam nadzieję, że mam na to czas.

30.3.12

62

Przyłączam się do tej afirmacji życia. Muszę tylko powiększyć łazienkę, wstawić większe lustro i dzień będzie fontanną, co tam fontanną, gejzerem radości!

29.3.12

61

Wieczór. Znużenie. To intensywność ciemności sprawia, że człowiek czuje, że życie go omija, więc skupia się na oglądaniu cudzego, bo już nie może wpłynąć na to, co mu się przydarza w dzień. Życie straszy, tv pociesza.

60

Dlaczego mam tak, że we wszystkim poszukuję naturalności i prostoty, i że wszystko musi się u mnie toczyć s-a-m-o, bo jak się nie toczy samo, to - mam poczucie - w ogóle się nie toczy.

28.3.12

59

Między nie mówić nic a mówić za dużo istnieje przestrzeń doskonała, przestrzeń rozkołysana, gdzie języka jest zarazem zbyt dużo i zbyt mało. Coś jakby pomiędzy haiku a furą grafomańskich banałów, z których utkana jest postrzegana rzeczywistość.
Poza tym, które "ja" jest warte zapisania?
Ja tego nie wiem.

58

Druga kawa w dzisiejszym dniu smakuje prawie jak kawa. Nie wiem, czy powinnam pić trzecią. A już na pewno nie w tym miejscu.

26.3.12

56

Dziewczyna czeka. Dziewczyna czeka na tętent końskich kopyt u stóp wieży, ewentualnie na pomruk silnika słyszanego w słuchawce domofonu. Dziewczyna czeka na Prawdziwego Rycerza. Dziewczyna czeka, by Prawdziwy Rycerz (nie mylić z gościem od PR) wybawił ją ze szponów złego smoka i dzięki jej istnieniu zawsze pisał szczęśliwe zakończenia bajek. Dziewczyna czeka, by dowiódł, jak wielka jest jego miłosć do niej. Nieustannie. Dziewczyna czeka z wywieszonym sercem.
Bo dziewczyna głupia jest. Za każdym razem tak samo niemądra. Kropka.

25.3.12

55

Słońce ma cudowny zapach. Powietrze mieni się wszystkimi kolorami nieba i ziemi. Spacery cieszą niespodzianką. Leni się niedziela.

24.3.12

54

Wszystko w życiu jest pęknięte. Wszystko przetrącone. Nie ma ani jednej rzeczy pewnej i pełnej. Ale tylko pęknięcie, ta pozorna niedoskonałość, powoduje, że światło może wniknąć do środka.

23.3.12

53

Każde miasto ma swój zapach, swoje przekarmione ptaki na niebie i ziemi, dym z papierosów zakupionych w pobliskich sklepikach, małe kawiarnie, oszronione szklanki z piwem; muzea do których nie ma się ochoty zajrzeć; swoje godziny smutku i szczęścia.
Kraków.



52

Czy można nieodwracalnie zatrzasnąć drzwi przed własnymi pragnieniami?
Dziś myślę, że tak. Kto wie, co pomyślę pojutrze.

22.3.12

51

W pełni zgadzam się dziś z tym przysłowiem chińskim: "Musisz najpierw przeprawić się przez rzekę, zanim powiesz krokodylowi, że ma nieświeży oddech".
Powiedziałabym nawet, że zgadzam się z nim absolutnie i dosłownie.

50

Przypadkowe odkrycie. Świetne jako przystawka do drinka. Ewentualnie do zamknięcia powiek.


I could be ready
I could be ready
Ready for the moon outside
To take me out for drinks tonight
I could be ready
I could be ready
A powder room collapse tonight

21.3.12

49

Lubię książki zuchwałe, oscylujące między dobrym smakiem a łamaniem obyczajowego tabu, gdzie każde słowo jest doskonale wyważone, precyzyjne. Danie z gatunku wykwintnych.

Anatomia. Monotonia. Edy Poppy

20.3.12

48

Najważniejsze to nie dać się zaskoczyć. Nikomu. Nigdy. Do tego trzeba tylko nabrać przekonania, że w życiu nic nie jest pewne, nie oczekiwać niczego, natomiast spodziewać się wszystkiego. Czyli kolejny dowód na to, że mądrze rządzi tylko otwarta głowa.

19.3.12

47

Pochłonęła mnie wszechogarniająca kombinacja nudy, lenistwa i inercji. Akurat teraz, gdy powinnam się wziąć do solidnej roboty.

17.3.12

46

Kobieta nr 1: wciąż seksowna, luzacka, samotna, anarchicznie wolna, ale smutna z powodu braku szczęścia, popadająca w niebezpieczną obojętność. Że niby ja?
Kobieta nr 2: zamurowana w swym drobnomieszczańskim małżeństwie niczym mumia, heroicznie nieszczęśliwa, wciąż jeszcze gotowa rzucić się w otchłań miłosnego szaleństwa, gdyby tylko się ono zdarzyło. Zdecydowanie nie ja: brak szans na jedno i drugie.
Kobieta nr 3: odnosząca sukcesy, mająca autorytet, praktykę prywatną, środki na wystawny pogrzeb i nieskończone możliwości na rozpieszczanie rasowego kota. Wydaje się nie potrzebować nikogo, zwłaszcza mężczyzn do osiągnięcia szczęścia. Kuszące.

16.3.12

45

Rano było -1, teraz jest +20.
Mieszkam na pustyni.

44

Podobno liczy się tylko ta pogoda, którą człowiek ma w głowie a nie za oknem, ale to jakaś nieprawda jest. Ta za oknem obiecuje coś, czego nie ma w głowie. Przynajmniej w mojej.

15.3.12

43

Poszłam dziś na długi spacer. Mijałam drzewa, patrzyłam zachodzącemu słońcu prosto w twarz. Niczego nie obiecywało, a mimo to poczułam, że będzie dobrze. Bo dlaczego nie?

42

Zbliża się finał Requiem Mozarta. Cisza. Cisza pod czaszką. Cisza przed wielką burzą.

14.3.12

41

Ze wszech miar powinno się kłaść nacisk na to, że warto szlifować sztukę słowa. Płynne i inteligentne mówienie sprawia, że szary świat staje się barwniejszy. Najprawdopodobniej wszystko pochodzi od języka, pierwszego Słowa, ostatecznie też od niego wiele rzeczy zależy i do niego wraca.
Nadawać nim jakość swojemu życiu.
Filozoficznie dziś w mojej głowie.

40

Jak najlepiej przeżyć czas? Wędrować przed siebie, fizycznie, realnie, z plecakiem na ramieniu? Zostać w domu i siedzieć przy szeroko otwartym oknie, tak żeby powietrze, nasycone dźwiękami i zapachami kolejnych pór roku wchodziło do pokoju i mieszało się z książkami, ideami, pomysłami, z naszym oddechem? Dwie wędrówki, pozornie tylko sprzeczne, gdy zastanowić się nad celem.

13.3.12

39

Gdybym miała skłonności do dramatyzowania, powiedziałabym, że już nie mam siły.

38

Podobno, tak mówią, w sypialni każdej kobiety znajduje się jakiś drobiazg, przedmiot, który ją uosabia, bez reszty i  bez skrupułów.
A jak ktoś znajdzie u mnie to:





to znaczy, że co powie o mnie, i jak sądzę nie do mnie?
Bo zasadniczo to jest obieraczka do kiwi. A ja kiwusy lubię w łóżku podjadać.

12.3.12

37

Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć

/Jonasz Kofta/

No ładnie to wymyślił. Tylko dlaczego czuję (a czuję to aż w trzewiach), że nie mówi tego do mnie?

36

Nieskomplikowana. Na dziś. Na teraz. Podskoki lekko sobie kpią z przeszłości. Fajne podskoki.

35

Jak każdy człowiek cieszę się, że mogę jeszcze pożyć pełnią życia, intensywnie, ciekawie; łudzę się, że najważniejsze jest to, co przede mną, czego jeszcze nie zrobiłam. I pocieszam się i karmię przykładem Dostojewskiego, Goethego czy Franka L. Wrighta.

11.3.12

34

Bo co mi pozostało prócz piasku pod powiekami? Nic. Nawet cienia bólu, zwykłe zmęczenie, pragnienie snu, zawieszenie w niepamięci. Nienormalny brak słów. Lakoniczna Ambre.

10.3.12

33

Być może wszystkie drogi prowadzą do szaleństwa. A te, które prowadzą gdzie indziej, biegną donikąd albo zwyczajnie nie istnieją. Są naszą ułudą, snem, marzeniem.

32

Są tacy ludzie, przy których moje serce wygładza się jak bela aksamitu. Wyprasowane i ciepłe - znów chce mu się coś czuć, pompować krew.
Prawdziwie anielskie dusze.

9.3.12

31

Wydawało mi się, że nie można mnie wprowadzić w totalne osłupienie. Żyjemy w jarmarcznych czasach, w których dominują zboczenia niemieszczące się w głowie, gdzie ekshibicjonizm w parkach jest niemal czymś normalnym, więc ratunkiem może być otwarta głowa gotowa na przyjęcie wszystkiego. Ale żeby kilkuletnie dziecko gryzło i szczekało tak, jak nie szczeka nawet pies moich sąsiadów, gdy matka odmawia mu w sklepie kupna zabawki...?

30

Może ludzie palą papierosy, bo wydaje im się, że w głowie rozniecają ogień, a papieros z rozżarzoną końcówką jest tego symbolem.
Głośno myślę, choć jest dopiero 9 - ta.

8.3.12

29

Co za dzień. Nie w pracy, więc gejzer emocji, sprzecznych tak, że brakuje oddechu. I ani jednego kwiatka. Może jutro będę kobietą.

28

Powietrze pomieszało wiosnę i zimę, nie może się zdecydować, w którą stronę iść. Jak zagubione wspomnienia, które nie wiedzą do kogo należą.

7.3.12

27

Dziś mam bogate plany na uszlachetnianie swojego intelektu. Ten nużący potok komunałów chciał mnie zabić. Ratuje mnie tylko szybko opracowywany plan na wieczór. Kręgle. Kręgle są dobre na intelekt.

6.3.12

26

Trzeba miłość przechorować, jak grypę. Zdobyć pewną odporność z zachowaniem wiedzy, że wirus potrafi się zmutować. Ale żeby już nigdy tak, nie aż tak. Bardziej byle jak, nawet zupełnie inaczej. Wzruszając ramionami. Z prądem rzeki, przyklejonym błotem i mokrymi rękawami. Bez łez. W absolutnej samotności. Z uśmiechem pomimo wszystko.
Tylko czy to wówczas będzie miłość?

25

Właściwie to mogę być szczęśliwa na swój ponury sposób. Mogę, prawda?

5.3.12

24

Męczą mnie gry uprawiane przez ludzi. Zmęczenie to jedno, mniej groźne dla zdrowia, ale zdaje się mam już na to alergię.

23

Najpierw kocha się faceta nade wszystko, bywa że bardziej niż siebie. Potem pracuje się bez wytchnienia, żeby o nim zapomnieć. Na końcu drogi gubi się samego siebie.
Klasyka gatunku.

4.3.12

22

Muszę pomyśleć, a właściwie muszę przestać myśleć o tym, o czym myślę bez przerwy od siedemdziesięciu ostatnich godzin, jeżeli chcę jeszcze dziś, w tych ostatnich jego podrygach pomyśleć o czymkolwiek.

21

Ani herbaty ani kawy. Dziś wolniutko upiję się czerwonym winem.

3.3.12

20

Po południu zasnęłam, powiedziałabym bardzo dyskretnie. Głowa leżała na poduszce - bardzo podręczny środek lokomocji. Przed podróżą w nieznane zdążyłam się przykryć kocem. Obudziłam się po godzinie z zachowaniem wszelkich pozorów życia.

19

Chciałabym napisać kilka historii zdarzeń poczętych a zgładzonych przed narodzeniem. Tylko czy mi to w czymś pomoże?
Mam pewne wątpliwości.

1.3.12

17

Napisałam bardzo długiego, drobiazgowego i nic-nowego-niewnoszącego maila. Zaraz zapalę papierosa i wypiję lampkę wina. Posłucham Lenny'ego. Potem przeczytam, co napisałam i przykleję palca wskazującego do bekspejsa. Przez głowę przetoczy mi się huragan myśli i zostanę z jedną: że to, co napisałam wcześniej było najwłaściwsze. A potem pójdę spać. Może uda mi się zapomnieć, że miałam coś ważnego do powiedzenia.

16

Wpadł spóźniony. Zdyszany, rozchełstany, całkiem niezdarny. Jak nie on.
- Co, imprezowałeś wczoraj ostro? - usłyszał za plecami głos szefa.
Gazeta, którą trzymał pod pachą spadła na podłogę i rozłożyła się jak skrzydła samolotu. Zawiesił się miedzy zaprzeczeniem a potwierdzeniem. O trzy sekundy za długo z otwartą buzią. Scena trwała chwilkę, a oczarowała mnie. Patrzyłam na to rozbawiona.